Po ponad rocznym planowaniu w końcu się udało. Mój road trip po USA się dokonał. Przemierzyłem całe stany od Florydy, przez Teksas, Californie, Wyoming po Nowy Jork. Całość zajęła miesiąc ale cały zarys podróży przybliżę w innym artykule. W tym także nie zacznę od pierwszego dnia, ale od moim zdaniem pierwszego naprawdę ciekawego miejsca - Weeki Wachee Springs, znajdującego się na Florydzie.
Kajaki na Florydzie to inna bajka
Pojechaliśmy tam stosunkowo wcześnie, w maju czyli jeszcze przed sezonem wakacyjnym więc z tłokami problemów nie było. Na Florydzie ciepły jest cały rok więc było wtedy conajmniej 32°C. Oznaczało to tyle, że się pociłeś nawet w cieniu jak nic nie robiłeś. Płynięcie rzeką (na szczęście bez mocnego nurtu) stanowiło lekkie wyzwanie, ale chłodna świeża woda prosto z podziemnych źródeł dawała orzeźwienie.
Kupiłem specjalny woreczek, żeby móc nagrać trochę ujęć pod wodą, i muszę przyznać, że jak na wydatek rzędu 5 zł na AliExpress, było zdecydowanie warto. Zresztą sami sobie zobaczcie na filmiku.
Wraz z moim przyjacielem z Kolumbii i jego znajomymi wypłynęliśmy przemierzać piękne zakątki rzeki Weeki Wachee. Nie mogliśmy pojąć jak piękne jest to miejsce. Piękno Weeki Wachee Springs to przede wszystkim naturalne otoczenie. Źródła znajdują się w bujnym, tropikalnym środowisku, a woda jest krystalicznie czysta. Odwiedzający mogą zobaczyć różnorodne ryby i inne wodne stworzenia, pływające w źródłach. Stanowi również piękne tło dla zdjęć i filmów. Ryby, manaty, wiewiórki. drzewa i krzewy, jakich wcześniej nigdy nie widziałem. Niesamowite przeżycie. Wspaniała przygoda. Każde spojrzenie wzbudzało podziw. W takich momentach dociera do człowieka, że to właśnie przebywanie wśród natury, podróżowanie i odkrywanie pięknych zakamarków ziemi jest tym czego potrzebuje się do szczęścia. A przynajmniej w moim przypadku tak było. Na pewno jednak dociera wtedy, że natura jest bardzo ważna w naszym życiu.
Wojny kajaków i nie tylko!
Nie była to jednak tylko natura. Wszędzie było sporo ludzi, sporo motorówek, a także domy przy samej wodzie. Gdzieniegdzie znaleźć można było młodzież palącą trawkę, i puszczającą muzykę na głośnikach. Sami też słuchaliśmy muzyki ale nie ja ją puszczałem, żeby nie było. No i oczywiście jak na każdym kajakowym spływie były też wojny kajaków i wyścigi. Wszyscy chociaż raz byli mokrzy.
Z ciekawszych rzeczy jakie się wydarzyły to na przykład widok łódek z psami stojącymi na pokładzie łodzi, manat przepływający pod nami i ludzie skaczący z samego czubka drzewa do wody (Ja też skoczyłem do wody ale prawdopodobnie był to jeden z najbardziej żałosnych skoków do wody na świecie. Lęk wysokości nad wodą działa wyjątkowo mocno). Ale obiecuję, większość to były momenty gdzie dookoła była tylko nienaruszona przez człowieka natura i staraliśmy się nią nacieszyć na ile tylko byliśmy w stanie. Za całą tą przyjemność odwiedzenia Parku Stanowego Weeki Wachee i popłynięcie kajakami na rzece o tej samej nazwie, zapłaciliśmy po 45 dolarów od łebka.
Jeszcze taka ciekawostka - woda w tych źródłach czyści się co ok. 20 min. Czy to nie jest piękne? Krystalicznie czysta woda z podziemnych źródeł, nie wymagająca osób które ją sprzątają... Natura jest niesamowita. I działa to tylko dlatego, że działalność człowieka jest tam pod nadzorem, i nie są w stanie tego zanieczyścić.
Zdecydowanie Weeki Wachee było dla mnie w tamtym momencie najpiękniejszym miejscem jakie zobaczyłem w Stanach Zjednoczonych... Czy się to zmieniło? Śledźcie mnie na moich mediach społecznościowych i oczekujcie kolejnych artykułów to się dowiecie!